piątek, 24 grudnia 2010

Wigilia

Dziś wigilia. Atmosfera w domu wyjątkowo miła, chociaż przed kolacją były zgrzyty, ale to w tym domu już norma...
Nie wiem co mam napisać... Aha, mam nowe łóżko. To jedyny news z mojego życia... Tak na prawdę nic szczególnego się na razie nie dzieje. Czekam na rozmowę w sprawie pracy (14.01.2011) i zastanawiam się co z tego wyniknie. Oby mnie zatrudnili. To tyle na razie.

niedziela, 19 grudnia 2010

Brak pracy & Odchudzanie

Dzwoniłam do P24 i co się okazało? Że praca jest dla dziewczyn od 24. roku życia!! Ja to mam pecha! Czyli jeszcze 3 i pół roku muszę czekać! No, ale nie mam innego wyjścia. W tym czasie poszukam sobie jakiejś innej pracy. Ciekawe czy coś znajdę... Trochę w to wątpię, ale przecież muszę. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć w domu i nic nie robić!

Postanowiłam, że będę się odchudzać! Najwyższa pora! Już myślałam, że nigdy się nie zdecyduję! Ostatnio strasznie dużo jem, a to przez to, że znowu zaczęłam palić, a czasami nie mam na fajki - no, przecież nie mam pracy... - no i wtedy się obżeram jak nie mam co palić... Tak to już jest ze mną... Ale muszę z tym w końcu skończyć!
No i oczywiście założyłam z tej okazji bloga:
;)

wtorek, 14 grudnia 2010

Po dłuższej nieobecności...

Sporo czasu minęło od ostatniego wpisu. Właściwie to nie mam ochoty pisać, jak zawsze zresztą...A to dlatego, że nie ma żadnych postępów... Nic właściwie nie robię, żeby to wszystko ruszyło do przodu...
Powinnam zadzwonić do tej firmy, która organizuje pracę w Niemczech, ale strach mnie paraliżuje i nie mogę... Wiem, że to niedorzeczne... Muszę się w końcu przełamać. Przecież tu chodzi o moją przyszłość..

Ostatnio jestem jakaś przybita. Siedzę ciągle w domu, wychodzę tylko wtedy kiedy muszę...

Dostałam pismo ze szkoły... wspominałam chyba, że zrezygnowałam ze studiów? Czuję się trochę lepiej, ale z drugiej strony trochę mi szkoda... Nieważne... Liczy się tylko to, żebym dostała tę pracę...
Będę odkładać na mieszkanie... I na podróż do Ameryki... Do której? Hmmm... Do obu ;) Jak szaleć to szaleć! ;P No tak, to moje ogromne marzenie... Zobaczyć Parki Narodowe USA... Ciekawe czy kiedyś się spełni... Nie wiem... Jak na razie muszę dostać te pracę.

Muszę zadzwonić. To będzie pierwszy krok. Jeżeli dostanę tę pracę i dojadę na miejsce, wejdę do mieszkania osoby, u której miałabym pracować to już będzie drugi krok i to tym razem milowy... Trzeci - i chyba najważniejszy - będzie wtedy, jak wytrzymam te dwa miesiące! No i będzie cudownie, gdybym miała ochotę tam jeździć... Oby!
Tak bardzo się tego boję, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli... Że wszystko mi się uda...

wtorek, 23 listopada 2010

Wyjazd do Niemiec

A więc: bardzo dużo się zmieniło!
Po pierwsze: zrezygnowałam ze studiów. Muszę tylko pojechać na uczelnię złożyć rezygnację.
Relacje z m. są opłakane. w związku z tym (między innymi) wyjeżdżam do pracy do Niemiec. Jeszcze nie wiem czy na pewno, ale tak na 80 procent... Jest taka firma, która załatwia pracę w Niemczech własnie - opieka nad starszymi osobami. Tak strasznie ubolewam nad tym, że nie jest to praca w Anglii!!! No ale trudno. muszę brać to co jest! Zarobki - 1000 € miesięcznie. Nawet jak by to było na pierwszy raz z 800 € to i tak byłabym bardzo zadowolona. Zadzwonię do nich jutro, albo po jutrze - do tej firmy. Zadzwoniłabym już wcześniej, ale oni będą zadawać pytania po niemiecku i tego się boję... :P 
Później wynajmę sobie mieszkanie i uwolnię się od m. ;-) 
Bardzo się boję tego wyjazdu, ale nie mam wyjścia.

czwartek, 11 listopada 2010

Ból zęba...

Dzisiejszy dzień jest okropny, a to wszystko dlatego, że strasznie boli mnie ząb od samego rana!!!
Teraz jest już lepiej bo wzięłam tabletkę, którą na szczęście znalazła mama... Nie mogłam już wytrzymać z bólu. To było straszne!

Wczoraj oglądałam "Upiór w operze". Bardzo mi się spodobało, tylko nie oglądałam od początku... ;(

Nie wiem o czym mam pisać. W zasadzie to nie mam nic do powiedzenia...

Aaaaa... Muszę iść koniecznie do dentysty... Tu już nawet nie chodzi tylko o ból, ale zauważyłam, że ząb u góry mi się psuje... To jest straszne, bo górne zawsze miałam piękne...
Ach, kiedyś pójdę...

wtorek, 9 listopada 2010

Facebook

W końcu uporządkowałam sobie konto na Facebook'u, odnowiłam przy okazji kilka kontaktów ;)
Nie wiem w sumie co mogłabym dzisiaj napisać.

Była u nas Agata, przyjechała z Grecji na kilka dni do Polski i wpadła nas odwiedzić. Poza tym nic nowego. Czekam na odpowiedź w sprawie pracy (już ponad dwa miesiąca, ale mniejsza z tym...) no i muszę w końcu wziąć się za naukę, bo źle skończę jeśli tego nie zrobię...
Zależy mi bardzo na tych studiach, już mi przeszła chęć na rezygnowanie... Wiem, że to byłby największy błąd w moim życiu...

Na dziś tyle, bo nie mam nic ciekawego na powiedzenie ;P

poniedziałek, 8 listopada 2010

Studia, praca...

A więc:
Wczoraj byłam na uczelni, tzn. w piątek, w sobotę i wczoraj. Było super, uwielbiam wykłady, tylko ten dziekan dr Bałuka trochę mnie przeraża. Uważam, że jest OK tylko chodzi o to, że jest tak wymagający. Operuje takimi pojęciami, że SZOK! Ale chcę się tego wszystkiego nauczyć, uważam, ze warto to wiedzieć. Poza tym ja się MUSZĘ tego nauczyć!!! Przecież to wszystko będzie na egzaminie!

Byłam dzisiaj rano w bibliotece oddać książki, później w Urzędzie Pracy po zaświadczenie, że jestem osobą bezrobotną, wstąpiłam na chwilę do babci, potem do banku, założyłam sobie konto Direct, no a na koniec poszłam do BM w sprawie pracy. Babka była trochę zaskoczona, bo nie omówiła tego z kierownikiem, no i mówi, że ona by mnie wzięła, zaczęła o tych moich studiach mówić, widzi, że mi na tej pracy bardzo zależy. W końcu powiedziała, żebym zaczekała na kierownika, to czekam. Za chwilę jednak powiedziała, żebym zostawiła jej nr telefonu to ona zadzwoni jak kierownik przyjdzie, no i czekam teraz na telefon! Niech ona już dzwoni, bo nie wytrzymam dłużej tej niepewności... Ale chyba nie mam innego wyjścia...

Później:
Dzwoniła... Powiedziała, żebym poczekała jeszcze do wtorku, bo oni muszą poczekać na oferty z biura pracy, ale ze jej najbardziej przypadłam do gustu... Ciekawe...

piątek, 5 listopada 2010

Dreams...

Odebrałam wczoraj moje nowe okulary. Nie jestem z nich do końca zadowolona i wiem już, że wezmę sobie jeszcze jedna parę do moich starych oprawek, albo wezmę nowe, ale podobne do tych, które miałam.

Dziś zajęcia na uczelni od 16:00. Dobrze, że tylko wykłady, ale za to ćwiczenia są jutro, a mnie ostatnio na nich nie było i boję się, że facet będzie mnie pytał, a nawet dobrze się jeszcze nie przygotowałam...

Założyłam sobie konto na takim portalu randkowym... Napisał do mnie jeden facet, na którego zwróciłam wcześniej uwagę, że może byśmy się poznali... Wiem, że się do niego nie odezwę, nawet gdybym chciała... Dziwne to trochę z mojej strony. Skoro taka jestem to po co zakładam w ogóle ten profil. Mam nadzieję, że trafi mi się jakiś książę z bajki? Albo jakiś przystojny wampir? Haaaa... Dobre sobie... Ale przecież pomarzyć zawsze można... Jak na razie tylko mam marzenia i tylko one utrzymują mnie jakoś... przy życiu? Nie no, trochę przesadziłam... Przy zdrowych zmysłach? Może coś w tym jest... Ale gdyby popatrzeć na to z innej strony można by powiedzieć, że to właśnie one mogą doprowadzić człowieka do obłędu... Człowieka... MNIE! Czasami za dużo sobie wyobrażam... Chciałabym żeby w moim życiu wydarzyły się takie rzeczy, które nigdy nie będą miały miejsca, bo są nierealne.
I bądź tu mądry... Marzyć czy nie marzyć... Oto jest pytanie...
Bredzę... to chyba oznacza, że najwyższy czas zakończyć ten wywód...

poniedziałek, 1 listopada 2010

Kilka myśli...

Chyba niepotrzebnie rozmyślałam ostatnio o Iwonie.
Tak, czasami wydaje mi się, że zrobiłam źle zrywając z nią kontakt, ale innym razem - na przykład teraz - wydaje mi się to dobrym posunięciem. Po prostu uważam, że takie rzeczy nie są dla mnie... Jakieś związki, miłość... Ja chyba nie potrafię się tak prawdziwie zakochać... Albo po prostu chodzi o to, że nie natrafiłam jeszcze na osobę, która by mnie pokochała. Chyba to jednak to.
Marzy mi się książę z bajki... Romantyczny wampir... Ach... Te marzenia... Ale co ja bym bez nich zrobiła. Jak na razie mam tylko je, więc niech sobie będą. Pomagają mi.

Wysłałam właśnie maila do Moniki. Nie widziałyśmy się od egzaminów... Ciekawa jestem co u niej słychać.

Pojutrze, albo w czwartek idę po odbiór okularów... mam nadzieję.

piątek, 29 października 2010

Iwona... ;-(

Chciałabym porozmawiać z Iwoną... 
Boję się tego tematu, wiem, że zrobiłam źle zrywając z Nią kontakt... Tęsknię... Wiem, że drugiej takiej osoby szybko nie spotkam, albo i wcale... To było bardzo głupie... A teraz boję się do Niej odezwać... W sumie to nie wiem, co miałabym Jej powiedzieć... Jak mam się usprawiedliwić? 
Powiedzieć prawdę? Nie mogę... Ale jeszcze mamy szansę... Tak przynajmniej myślę... 
Szkoda, że to wszystko tak się potoczyło... Nie chciałam tego...
Za niedługo święta... Chciałabym żebyśmy spędziły je razem... Chciałabym, żeby Ona do mnie przyjechała... Tak bardzo bym chciała. Chciałabym Ją przytulic... 
Szkoda tylko, że Ona nie jest ani les, ani bi... A ja nie chcę stawiać Jej w takiej sytuacji... Obawiam się tego, że jest tak, że Ona wcale nie chce żebyśmy były razem, ale nie chce mnie zranić i dlatego mi o tym nie powiedziała... Może nie chce nawet spróbować... 


Wiem, że odezwę się do Niej za jakiś czas... Ale kiedy się spotkamy???? O ile w ogóle dojdzie do spotkania... 
Muszę Ją zaprosić do siebie... 


Oby nam się udało... 

wtorek, 26 października 2010

Nowe okulary

Ale się dzisiaj nachodziłam. Nogi mnie tak bolą... ;P Ale opłacało się. Byłam dzisiaj u okulisty na badaniu. Dobrałam sobie szkła i oprawki. Mam nadzieję, że dobrze mi te oprawki dopasują, bo są trochę za ciasne i latają mi na nosie... No i mam nadzieję, że nie będę musiała żałować, że wybrałam właśnie te...
Nigdy bym nie powiedziała, że to właśnie dzisiaj dobiorę sobie okulary. Miałam iść tylko do okulisty ;P Będą gotowe na jutro, ale ja będę mogła odebrać je dopiero za 10 dni... Trudno, jakoś wytrzymam! ;-) W końcu nowe okulary! :)

No i wypożyczyłam dzisiaj z biblioteki... ZAĆMIENIE!!! Tyle na to czekałam... Ale miałam szczęście, bo TYLKO Zaćmienie było, ani Zmierzchu, ani Księżyca w Nowiu, ani Przed Świtem... Ta książka chyba na mnie czekała ;-)

poniedziałek, 25 października 2010

Wznowienie studiów...

Może od razu przejdę do rzeczy. W sobotę zrezygnowałam ze studiów, napisałam list do kanclerza... Uzasadnienie? Podjęcie pracy za granicą... To oczywiście nie prawda, ale nic innego nie przychodziło mi w tamtej chwili do głowy. Dlaczego zrezygnowałam? Bo wydawało mi się niemożliwym pogodzenie pracy i studiów (pracy, której jeszcze nie mam... i jeszcze nie wiadomo, czy w ogóle będę miała)... Nie zostałam w sobotę na wykładach. Już kiedy stałam na przystanku i czekałam na autobus - czułam się podle... Było mi strasznie przykro z powodu decyzji, którą podjęłam. Na szczęście w niedzielę pojechałam na uczelnię i pierwsze co wycofałam rezygnację. Na szczęście pismo nie 'poszło' dalej, było jeszcze w dziekanacie, pani z ukrywanym uśmiechem wręczyła mi je i po sprawie ;-) Później cała niedziela wykładów i ćwiczeń. Było super. 
Nie mogę żyć bez studiowania i wiem, że w żadnym wypadku nie zrezygnuje ze studiów, nawet jak będą z tego powodu jakieś problemy w pracy (o ile ją dostanę). Już wole się zwolnic. Poszukam wtedy czegoś innego. Może jeszcze jutro złożę CV do Ś. Tam chyba w soboty się nie pracuje... Tylko chodzi o te piątki... Od 16:00 mam wykłady i nie chcę ich opuszczać... Ale to wszystko ciężkie... Ciekawe czy mi w ogóle przyznają to stypendium socjalne... Byłoby super, bo pół roku studiowania miałabym za free... No i w tym czasie szukałabym pracy... No i jest jeszcze coś o czym warto wspomnieć. Mieliśmy wczoraj na ćwiczeniach z dziekanem wykład na temat (między innymi) homo i biseksualizmu... Dobrze, bo M. w końcu zrozumiała, że to normalne, i że nie jestem potworem! Haha.

piątek, 22 października 2010

Kilka przelotnych myśli...

Dziś piątek. Kolejny dzień na uczelni. Zajęcia zaczynają się o 16:00. Nie chcę myśleć o przyszłości. O rezygnacji ze studiów. Nie wiem nawet czy będzie to konieczne... W każdym razie wydaje mi się to łatwiejszą drogą. No bo jak pogodzić studia z pracą? 7 dni w tygodniu w robocie... Niezbyt optymistyczna wizja... Ale muszę w końcu wziąć mój los w moje ręce. Przecież nie będę tam wiecznie pracować... Nie wiadomo też czy szef nie zwolni mnie po trzech miesiącach... Nie wiem czy mogę powiedzieć, że to bardzo prawdopodobne. Mam tylko nadzieję, że atmosfera będzie w porządku, bo od tego zależy mój nastrój, a co za tym idzie - wydolność w pracy... Teraz jestem dobrej myśli... Sadzę, że zaaklimatyzuję się w nowym miejscu, że mi się spodoba. Mam nadzieję, że mój entuzjazm nie ostygnie zbyt szybko.

czwartek, 21 października 2010

Radość i ...kłopot

Byłam dzisiaj w BM w sprawie mojego stażu. Dowiedziałam się, że nic z tego, ale za to chcą mnie zatrudnić, więc bardzo mnie to ucieszyło. Oczywiście nie okazywałam tego, całkowita powaga. Rozmawiałam z kierownikiem i jeszcze z taką jedną panią (nie wiem kim ona jest). Zapytała mnie, co robię poza szukaniem pracy... Powiedziałam, że studiuję. No i zaczęło się... -  "to my się jeszcze zastanowimy..." Aż mi się gorąco zrobiło. Musiałam zrobić coś, żeby nie musieli się długo zastanawiać. Powiedziałam, że jeżeli byłyby z tego powodu jakieś problemy to ja zrezygnuję wtedy ze studiów, ponieważ nie mając tej pracy również musiałabym z nich zrezygnować, bo nie byłoby mnie na nie stać. Dobrze przynajmniej, że sprawa jest jasna. I chyba na prawdę zrezygnuję . Teraz tak sobie myślę, że tak będzie lepiej. Oczywiście na razie... Studia wznowię... Może za rok, może za dwa lata... Tego jeszcze nie wiem... Zresztą na moim roku nie ma nikogo kto wpadł by mi w oko... Hihi
Ale tak poważnie... Szkoda mi, na prawdę szkoda tych studiów... Ale jak będę pracować to zapomnę o tym... Będę miała swoje pieniądze, w końcu o siebie zadbam... Tego mi na razie trzeba. No i będę miała więcej czasu na to co lubię najbardziej, czyli na książki ;) Smutek mnie nie opuszcza, ale nie ma co się załamywać...
A może nie zrezygnuję?! Na razie tego jeszcze nie wiem. Zobaczymy co czas pokaże...

środa, 20 października 2010

Znikający napis

A oto animacja, na której mi zależało, dlatego zapisuję sobie link do stronki, na której wszystko jest ładnie wyjaśnione ;)


http://www.kurshtml.boo.pl/html/animacja_marquee,multimedia.html

poniedziałek, 18 października 2010

Kilka dzisiejszych myśli...

Sama nie wiem już co mam robić. Nie wiem jaka jestem, czego chcę; nie wiem co jest dla mnie w życiu ważne. Skąd mam więc wiedzieć jaką podjąć decyzję w sprawie studiów, w sprawie całego mojego przyszłego i teraźniejszego życia. Zawsze taka byłam. Z tą tylko różnicą, że kiedyś nie zdawałam sobie z tego do końca sprawy. Próbowałam kreować się na setki różnych sposobów... W końcu doszłam do tego momentu, kiedy każda z tych kreacji wydaje mi się idiotyczna... Żadna się nie sprawdziła.
Chciałabym być teraz w stu procentach sobą, ale skoro przez tyle lat szukałam dla siebie najodpowiedniejszej maski - teraz już nie wiem jaka jestem naprawdę. Nigdy nie pozwoliłam sobie na to, by być sobą. Nie akceptowałam siebie. Przez to stałam się bezosobowym... czymś. Nawet nie wiem jak to nazwać.
Czy można to naprawić?

Myślałam dzisiaj o napisaniu książki. Może to byłoby jakimś lekarstwem na moje dolegliwości? Ale żeby tak było, bohaterka musiałaby być moim alter ego. A chyba w ten sposób nie chciałabym pisać. Nie wiem jeszcze czy w najbliższym czasie w ogóle coś zacznę pisać. To bardzo wątpliwe... Przecież mam studia, jeszcze z nich nie zrezygnowałam... Nie podjęłam decyzji...

Byłam dziś na uczelni. Złożyłam wniosek o stypendium. Jeżeli mi je przyznają, będzie wspaniale. Nie chcę rezygnować ze studiów... No nie chcę... To byłoby bardzo głupie. Mam ogromne obawy co do tego,  czy zdołam przyswoić tę wiedzę - biorąc oczywiście pod uwagę to, że to nie moje klimaty, jak na razie nic a nic mnie to nie interesuje... Boję się, że nie zaliczę egzaminu i całe pieniądze pójdą na marne...
Tak, ja znowu o pieniądzach...
Ale może własnie te studia podziałają na mnie leczniczo... Może kogoś poznam i moje życie się zmieni?

Myślałam dzisiaj o tym... Chciałabym poznać kogoś, przy kim czułabym się wyjątkowo, czułabym się potrzebna i kochana. O tym marzę... Żebym mogła wypłakać się mu (albo raczej Jej...) w koszulę, powiedzieć o wszystkim. Teraz bardzo brakuje mi takiej osoby... Nigdy kogoś takiego nie miałam... Może właśnie dlatego tak bardzo teraz tego potrzebuję...

Poczekam do piątku...Wykłady... W poniedziałek muszę podjąć ostateczną decyzję! Wiem, że będzie mądra. Chyba nabrałam do siebie większego zaufania.

niedziela, 17 października 2010

Rezygnuję ze studiów?!

To wszystko mnie przerasta... Te studia... Te moje postanowienia, którym tak trudno sprostać. Nie chcę być taka słaba.
Wiem, jestem pewna w stu procentach tego, że gdybym zrezygnowała ze studiów, poczułabym jak ten ciężar spada mi z pleców... Od razu mogłabym oddychać pełną piersią. Chociaż ten problem miałabym już z głowy. Ale boję się rezygnować. Później miałabym wyrzuty sumienia. Czy warto? Nie wiem nawet czy byłabym w stanie zaliczyć jakikolwiek egzamin... To jest takie trudne! W piątek zjazd na uczelni... W sobotę i w niedzielę też. Ciekawe czy wytrzymam...Ostatnio łzy cisnęły mi się do oczu... Już nie mogłam. Ledwo tam wysiedziałam. To mnie tak bardzo przerasta!! Tak bardzo!

Jestem w złym stanie. Przede mną trudna decyzja. Nie chcę! Muszę czytać o tych bzdurach! Co mnie to wszystko obchodzi.

Podejmę w końcu decyzję! Myślę, że po piątkowych wykładach będę już pewna, że rezygnuję! Trudno. Widocznie tak musi być!

niedziela, 10 października 2010

College

W końcu zaczęły mi się studia. Dziś drugi dzień na uczelni. Nie będę się rozpisywać na ten temat, chociaż miałam taki zamiar... Ale zmieniłam zdanie. Szczerze mówiąc - jestem wykończona, dzisiaj zajęcia miałam od 8:00 do 20:00, ale facet puścił nas 15 minut przed końcem... 
Chciałam zrezygnować. Te dwa dni strasznie dały mi w kość. Na prawdę chciałam zrezygnować!!! Zmieniłam jednak zdanie... Wiem, że będą zaliczenia itd., ale jak się chce, to przecież można się nauczyć. 

Jutro wolne! Strasznie mnie to cieszy! 

Miałam przygotowany długi wywód na temat moich studiów, ale jednak ograniczyłam się do tych kilku skromnych zdań... Tyle wystarczy jak na razie. Jestem strasznie zmęczona. Poza tym.... Nie było to nic pozytywnego. 
Teraz jednak wiem, że tak łatwo się nie poddam. Obym dostała tylko tę pracę, bo bez tego długo sobie nie postudiuję... Muszę być dobrej myśli!

Na dzisiaj to tyle, padam z nóg!

czwartek, 7 października 2010

Studies&Job

Ciekawe czy w końcu trafiłam w sedno... To kolejna próba wyjścia na prostą. Nie wiem czy jest to jeszcze możliwe, ale warto spróbować. Więc próbuję.

Zaciskam zęby, pięści, oczy... I idę do przodu. Stawiam sobie cele, które muszę pomału realizować. Studia, praca. Kiedy myślę o pracy, boli mnie brzuch z nerwów... Denerwuję się, bo nie wiem czy sobie poradzę w nowej sytuacji. Nikogo tam nie znam. Obawiam się tego, że nie znajdę wspólnego języka, z osobami, które już tam pracują. A może to tylko moje urojone wymysły... Pewnie tak jest.
I przecież nie mam jeszcze żadnej pewności, że mnie tam przyjmą. Ale mimo tych wszystkich obaw mam jednak cichą nadzieję, że dostanę tę pracę. Oby mnie zatrudnili, a nie wzięli na staż.

W sobotę pierwszy zjazd na uczelni. Nie boję się, bo będę z mamą, ale tak szczerze mówiąc - wolałabym jednak jeździć do szkoły sama. Po prostu w swoim towarzystwie czuję się najpewniej i najbardziej swobodnie. To dlatego.

Zbliża się zima... Czekam na nią z niecierpliwością, ale z drugiej strony trochę się tego obawiam... Nie chcę pisać o co mi chodzi. To i tak już niczego nie zmieni...

My playlist


MusicPlaylistView Profile
Create a playlist at MixPod.com